Powszechnie wiadomo, że okres pisania pracy
licencjackiej wymaga od studenta wzmożonej aktywności, wytrwałości w
poszukiwaniu weny twórczej i odpowiedniej literatury. Jest to zdecydowanie czas
grozy, gdy widmo deadline’u czai się na każdym kroku, noce stają się upiornie
krótkie, a promotor znika w niewyjaśnionych okolicznościach, by powrócić 2
tygodnie przed upływem terminu oddania pracyze złowieszczym uśmieszkiem i
mrożącym krew w żyłach pytaniem: kiedy prześle pan/pani I rozdział pracy?
Właśnie w takich momentach wśród braci studenckiej
potęguje się stres, przerażenie, panika a jedynym celem jest przetrwanie. Ja
także przeżywałam te koszmarne chwile i właśnie w takim drastycznym momencie
odbyłam rozmowę z jednym z wykładowców, która dała mi dużo do myślenia.
Rozmawialiśmy długo, o tym jak bardzo my – studenci
przyspieszyliśmy. Wspólnie doszliśmy do wniosku, że zatrważająco często
przedkładamy ambicje, idee, plany i
aspiracje nad młodość. Pędzimy w pogoni za pracą, bogactwem, uznaniem, wciąż
zaspokajamy własne ego, które każdego dnia krzyczy więcej!
Musisz dać z siebie wszystko, musisz wykorzystać
ten moment, musisz walczyć o
swoją przyszłość, musisz być zawsze pierwszy, zawsze najlepszy! Owszem, ego wie
co robi i ma sporo racji, nasz los jest tylko i wyłącznie w naszych rękach.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że zapętlamy się sami w sobie.
Zastanówcie się, jak często poświęcacie czas i energię
na coś, co nie przynosi wam ŻADNEJ korzyści. Coś, co po prostu jest PRZYJEMNE i
nie jest pożyteczne. Może to być czytanie książki z serii tych
przygodowo-romantyczno-kryminalnych, słuchanie muzyki, taniec, spacer…
Jeśli udaje wam się wygospodarować czas i energię na
chwilę absolutnego relaksu
to możecie być z siebie dumni
Teraz zastanówcie się, ile razy podczas beztroskiego
odprężenia czujecie wyrzuty sumienia? Czy nie zastanawiacie się nigdy nad tym,
że czytając książkę o romansach i zabójstwach mogliście dokształcić się z
zakresu zarządzania kapitałem ludzkim, programowania, mechaniki maszyn, tudzież
doskonalenia i samorozwoju?
Czy nie rozmyślacie nad tym, że 2 godziny spędzone na
spacerowaniu mogły
oddalić Was od upragnionego zaliczenia egzaminu, bądź zdobycia wymarzonej
pracy? Ja niestety tego doświadczyłam. Poświęcając czas wyłącznie na odpoczynek od codziennej gonitwy katowałam moje
sumienie myślami o tym, jak wiele CV mogłam wysłać w tym czasie, ile artykułów
branżowych przeczytać, by być na bieżąco. To potęgowało we mnie stres i
dezorientację. Jednego dnia odczuwałam radość, drugiego wyrzuty sumienia.
Okazało się, że to zjawisko jest już popularne wśród
(zapewne nie tylko) studentów. Wpadamy w sidła presji, którą sami potęgujemy
tym samym bierzemy udział w wyścigu z czasem, z własnymi ambicjami, z planami,
które stają się naszymi ograniczeniami.
Najwyższy czas na pit stop!
Extra... jesteś super :D Czekam na więcej !!!!
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze znam tę sytuację. Często po kupieniu książki przygodowej (uwielbiam!) mam wyrzuty sumienia, że mogłabym ten czas poświęcić na książki biznesowe :(
OdpowiedzUsuń