Autostres
Źródłem stresu możemy być my sami.
Konkretniej, za przeżywany stres odpowiadać może nasza nieadekwatna
interpretacja przeszłych lub przyszłych zdarzeń jako zagrażających, czyli
złowrogie wspomnienia i wyobrażenia. W tym wypadku możemy mówić o autostresie.
Zdaniem specjalistów może on stanowić nawet do 80% odczuwanego obciążenia!
Gdy mamy silną nawykową tendencję do
oceniania wydarzeń jako zagrażających wówczas często błądzimy myślami
„puszczając” sobie w głowie „horrory, dramaty i/lub sensacje”. Ciało nie
odróżnia „wirtualu” od „realu” i na nasze wspomnienia lub wyobrażenia reaguje
tak jakby to była rzeczywistość: napina się i mobilizuje tracąc przy tym
niepotrzebnie duże ilości energii. Krótko mówiąc: samych siebie zadręczamy!
Trzy mózgi w jednym
W zrozumieniu tego procesu pomocna jest
podstawowa wiedza z neurobiologii. Nasze mózgi składają się z trzech części:
(1) mózgu „gadziego” (mózgu instynktownego), który jest ewolucyjnie najstarszy
i odpowiada za przetrwanie na poziomie biologicznym, (2) mózgu paleossaków
(mózgu emocjonalnego), który służy przetrwaniu społecznemu, (3) mózgu neossaków
(mózgu myślącego), który odpowiada za nasze rozumowanie, planowanie,
wyobraźnię, a także podejmowanie decyzji. Jeśli ten najbardziej świadomy obszar
naszego mózgu zacznie przywoływać wspomnienia lub wyobrażać sobie najbliższe
zdarzenia i jednocześnie je przekształcać w historię grozy, sensację lub dramat
– wówczas nasz mózg emocjonalny zareaguje lękiem, złością lub rozpaczą, a mózg
instynktowny zacznie przygotowywać organizm do reakcji obronnych (ucieczki, walki
lub zastygnięcia) i wyłączy długofalowe procesy inwestycyjne w organizmie (sen,
trawienie, wzrost, popęd, odporność…). Nierzadko, po uruchomieniu tej
sekwencji, mózg myślący chce zaradzić negatywnym reakcjom somatycznym przez
kontrolowanie ekspresji, powściąganie zachowania. Skutek: negatywne napięcie w
mięśniach oraz wydzielone hormony stresu zostają w ciele (nie dochodzi do
wyładowanie powstałej energii). Warto w tym miejscu zauważyć, że dla większości
istot stres jest krótkoterminowym kryzysem, który albo mija, albo zwierzę
ginie. Po udanej konfrontacji z przeciwnościami losu osobnik szuka spokojnego,
bezpiecznego miejsca odpoczynku i wraca do stanu sprzed pojawienia się
zagrożenia. Sytuacja stresowa nie pozostawia w nim żadnych śladów (zwierzęta
rzadko bywają straumatyzowane). My ludzie jednak czasem zaburzamy nasze reakcje
stresowe oraz naturalny proces powrotu do stanu optymalnego. Przyczyną tego
zaburzania jest nasze myślenie (np. zamartwianie się, obwinianie, przejmowanie
swoim stanem), które w konsekwencji prowadzi do zahamowania działania układu
odpornościowego, a przez to zwiększa podatność na choroby.
Higiena mentalna – uważaj co myślisz!
Każdy z nas zna zasady higieny osobistej.
Większość z nas dba o swoje ciała, niektórzy nawet przesadnie. Ale czy znamy
zasady higieny mentalnej?
Zacznijmy od tego, że chociaż myślenie zdaje
się takie nie-fizyczne, przelotne, nieznaczące i „bezkarne”, w istocie jest
faktem fizycznym, wywierającym wpływ i niekiedy kosztownym. Dodajmy od razu, że
myślenie może być czynnością dla nas korzystną lub niekorzystną. Badania
psychologów zajmujących się tym, co sprawia, że jesteśmy szczęśliwi, dowodzą,
że przywoływanie z pamięci pod koniec dnia trzech momentów, które sprawiły nam
przyjemność, wyraźnie podnosi nasz poziom szczęścia.
Jakie natomiast myślenie nam nie służy? Już o
tym pisałem wcześniej: są to niekonstruktywne wspomnienia i wybieganie myślami
w przyszłość.
Rozpamiętywanie: siedzisz i w kółko powtarzasz w myślach
jakieś przykre zdarzenie? Nazwijmy rzeczy po imieniu: to samozadręczanie się.
Zamartwianie się: uprawiasz czarnowidztwo? Lubisz
wyobrażać sobie najgorsze scenariusze wydarzeń? Pozwól, że będę z Tobą szczery:
marnujesz czas!
Myślenie to wielki skarb, ale wtedy, gdy
prowadzi nas do jakichś wniosków albo do jakichś rozwiązań. W przeciwnym
wypadku najprawdopodobniej utknęliśmy w jałowym rozmyślaniu podtrzymującym w nas
niekorzystny, negatywny stan. Powiedzmy sobie szczerze – to jest infantylne
dramatyzowanie – histeryzujemy tak, jak wtedy, gdy byliśmy małymi dziećmi i musieliśmy
polegać na rozsądku dorosłych, którzy mówili nam co, jak i kiedy mamy zrobić.
Co w zamian? Alternatywą jest ruszyć głową,
oczywiście swoją J. Jeśli jednak nie możesz się na to zdobyć –
zrób coś, co Ci pomoże – wygadaj się! Postaraj się zrobić to w niehisteryczny, informacyjny
sposób.
Jak panować nad własnymi myślami? – trudne
zadanie, co? Dla wielu, zdaje się być niemożliwe! Z przekonaniem eksperta
machną ręką, założą ręce na piersi i powiedzą: „tego się po prostu nie da
zrobić!” Sprostujmy: jeśli nie próbowałeś, to może być Ci trudno, ale jak
najbardziej jest to możliwe! Ba! Każdemu się to przytrafia poza jego wolą. Na
przykład wtedy, gdy będąc zatopionym w ponurych myślach zostajemy przez kogoś
skutecznie rozproszeni: ktoś wparowuje do Twojego pokoju albo dzwoni i
informuje o czymś przyjemnym. Co się stało? Skutecznie oderwałeś uwagę od
bezproduktywnego rozmyślania. Badania pokazują, że oderwanie się już na 2
minuty starczy, by myśli przestały podtrzymywać negatywny stan. Możemy ćwiczyć
takie przekierowywanie uwagi! Oto kilka pomysłów: kino, pójście na siłownię,
kolorowanki antystresowe.
Jeśli rozpoznajesz w sobie skłonności do
negatywnego myślenia lub jeśli tylko okazjonalnie Ci się takie destrukcyjne
myślenie przydarza, rozwiązaniem dla Ciebie jest bardziej się urealnić, stać
bardziej obecnym – tj. pozostać w niezniekształconym kontakcie z tym, co
rzeczywiście tu i teraz wokół Ciebie się dzieje i co tu i teraz robisz. Jak to
zrobić?
Medytacja
Może myślisz, że to nie dla Ciebie? Siedzenie
na czterech literach w dziwnej pozie i gapienie się przed siebie… Fakt,
medytacja kojarzy się ze wschodnimi praktykami religijnymi, a nie każdego musi
to kręcić. Ale wrzuć na wstrzymanie swoje skojarzenia i stereotypy, bowiem
medytację, i to taką, która została zbadana przez zachodnich naukowców, można
praktykować w całkowicie świecki sposób. Taka medytacja może być realizowana na
krześle, na stojąco, na leżąco, a także w trakcie chodzenia, jedzenia…
właściwie w każdej sytuacji. Hinduski mistrz duchowy Osho wyjaśnił to tak:
„Medytacja nie jest przeciwko działaniu, nie musisz uciekać od życia. Ona po
prostu uczy Cię nowego sposobu życia, gdzie stajesz się okiem cyklonu. Twoje
życie toczy się dalej, toczy się bardziej intensywnie – z większą radością, z
większą przejrzystością, większą wizją, większą kreatywnością – a jednocześnie
Ty jesteś ponad, jak obserwator na wzgórzu, po prostu widzisz to wszystko co
się wokół ciebie dzieje… To właśnie cały sekret medytacji.” Jeśli czytasz ten
tekst uważnie i nie rozpraszasz się ani nie odpływasz myślami – wówczas
medytujesz! Jeśli tak, czujesz się zaangażowany, zintegrowany („nie rozbity”),
spokojny i zadowolony. To właśnie idealny stan, w jakim możesz być (zob. mój
ostatni artykuł, w którym bardziej szczegółowo scharakteryzowałem ten stan).
Możesz się w niego wprowadzać, rozwijać go i kultywować. Oto kilka kroków:
1)
Napomnij sam
siebie, że nie masz wpływu na to, co już się wydarzyło! Po prostu z przekonaniem
powtórz w głowie lub na głos to zdanie: „Nie mam wpływu na to, co już się
stało.” Jeśli ta myśl Cię nie uspokaja, to zadaj sobie pytanie: „Co mogę
zmienić rozmyślając o tym, co już się stało?” Uczciwie i z uwagą rozważ
odpowiedź na to pytanie, aż w końcu poczujesz, że możesz sobie odpuścić
rozpamiętywanie.
2)
Napomnij siebie,
że nie masz również wpływu na to czy Twoje wyobrażenia, oczekiwania czy plany
staną się rzeczywistością! Powiedz do siebie (lub do kogoś) z przekonaniem:
„Moje wyobrażenia (plany, oczekiwania) są na razie tylko w mojej głowie, to nie
jest rzeczywistość.” Upewnij się, że to zdanie skutecznie sprowadza Cię na
ziemię, sprawia, że stajesz się bardziej trzeźwo, realistycznie myślący.
3)
Powiedz z
przekonaniem (do siebie lub do kogoś): „Mam realny wpływ tylko na to, co robię
teraz i jak reaguję na to, co się dzieje w chwili obecnej.” Naprawdę poczuj
to, co mówisz. Możesz również dopowiedzieć: „Najlepszym sposobem na kreowanie
pozytywnych rezultatów w przyszłości jest dbanie o swój aktualny stan. Tu i
teraz jest najważniejsze!”
4)
Podejmij
świadomą decyzję, że nie będziesz angażował uwagi w twory swojej wyobraźni, a w
zamian skierujesz niepodzielną uwagę na to, co teraz się dzieje i co teraz
robisz. Powiedz: „Teraz naprawdę postaram się skoncentrować całą moją
uwagę na bieżącej sytuacji i moim zachowaniu.”
5)
A teraz
zacznij dyscyplinować swoją uwagę tak, by zaangażowana była w obecną sytuację i
działania! Rób to z wyrozumiałością dla siebie – wiedząc, że uwaga może
powracać do myśli o przeszłości lub przyszłości. Jeśli tak się stanie – nie
obwiniaj się, nie krytykuj, po prostu wróć do chwili obecnej. Czasem będziesz
co chwilę się dyscyplinował, innym razem skutecznie podtrzymasz uwagę przez
długi czas na tym, co bieżące. Liczy się staranie, w
którym kryje się świadome przejmowanie kontroli nad sobą samym.
Jesteś na wykładzie – bądź na wykładzie,
słuchaj i myśl o tym, o czym teraz jest mowa. Jesteś na spotkaniu ze znajomymi
– bądź uwagą i myślami przy nich. Siedzisz lub leżysz bezczynnie – leż i siedź
bezczynnie! Gdziekolwiek jesteś bądź tu i teraz, a nie tam i wtedy.
Dziwię się,że komentuję tu jako pierwsza.Artykuł jest bardzo przydatny i jasny,dotyczy realnego problemu.Zastanawiam się jednak co zrobić gdy to nie przyszłość i przeszłość stają się głównym problemem,a tu i teraz.Tak się składa,że często mam tyle do zrobienia w chwili obecnej,że to nią sie zadręczam.Gdy ćwiczę myślę sobie,że rozsądniej byłoby się pouczyć,a gdy się uczę,ciągle nęka mnie to,że powinnam zadbać o swoje ciało.I robi się z tego wielka kołomyja,kiedy nie mam poczucia wykorzystania teraźniejszości w 100%.
OdpowiedzUsuńGdy mamy sporo do zrobienia tu i teraz - zwolnienie i spokojne zastanowienie się nad obecną sytuacją powinno objawić to, na czym najrozsądniej będzie się skupić. Gdy wiem, że nie mogę zająć się wszystkim, bardziej świadomie rezygnuję z tego, co uznaję za w tej chwili mniej pilne i z większym zaangażowaniem koncentruję się na wybranym zadaniu.
Usuń