Stres interpersonalny
Z pewnością za sporo stresu w
naszym życiu odpowiadamy my sami, ale również prawdą jest to, że wiele stresu
fundują nam inni. Nadopiekuńczy i kontrolujący rodzice, wścibskie ciocie,
pretensje partnera/rki, złośliwi koledzy/koleżanki, żądający ciągłej pomocy
bliscy, manipulujący rozmówcy, kłamczuchy… można tak wymieniać bez końca.
Niektórych z nas los nagrodził zdrowymi relacjami, cierpliwymi, dojrzałymi,
wyrozumiałymi, życzliwymi bliskimi i przyjaciółmi… niektórzy wciąż muszą się zmagać
z innymi.
Zastanówmy się, jak reagujemy, gdy inni nas atakują,
deprecjonują lub w inny sposób robią coś dla nas nieprzyjemnego
Wiele spośród „ataków”
kierowanych jest w naszą stronę z zaskoczenia. Wówczas łatwo o coś, co
moglibyśmy nazwać „efektem zatkania” – nabieramy wody w usta, bo mamy pustkę w
głowie. Po prostu nie wiemy, co powiedzieć. W zależności od siły ataku często
zostaje nam tylko okazywanie rozmówcy chłodu, foch lub wręcz zerwanie kontaktu
(na jakiś czas, niekiedy na bardzo długo).
Gdy nie czujemy się na siłach w
konfrontacji z rozmówcą czasem odpuszczamy, poddajemy się – tłumaczymy się,
przepraszamy, zgadzamy, deprecjonujemy samych siebie, okazujemy zakłopotanie
lub zmartwienie. Takie zachowanie wywołuje lub pogłębia w nas zaniżone poczucie
własnej wartości, a jeśli po drugiej stronie mamy naprawdę wredne osobniki, to
jeszcze tylko podjudzimy ich do wyżywania się nad nami.
Do reakcji obronnych można
zaliczyć odpowiedzi „wymijające” – szybkie zmienianie tematu, zamydlanie
odpowiedzi, udawanie, że się nie usłyszało ataku, obracanie spraw w żart, zaprzeczanie
(opór).
Gdy jesteśmy akurat pobudzeni,
atak prawdopodobnie sprowokuje nas do kontrataku – wypominania błędów drugiej
stronie, agresywnych obelg lub wręcz wulgarnych odzywek. Takie reakcje tylko
pogarszają sprawę, polaryzują nas z innymi, nie pozwalają rozwiązać problemów –
zostajemy z nimi.
Silne pobudzenie emocjonalne może
sprawić, że będziemy mówić rzeczy, które tylko nas zawstydzą. To tak jak wtedy,
gdy usilnie chcemy uratować swoją twarz, a tylko pogorszamy naszą sytuację. Mówiąc
krótko, niewystarczające środki, za duża ambicja i kończymy ośmieszając samych
siebie.
Wszystkie te odpowiedzi są
świadectwami przeżywania stresu, zdenerwowania, i są reakcjami instynktownymi
(odruchowymi), brakuje im polotu, refleksji, kreatywności. Boimy się utraty
twarzy, czujemy się niepewnie i z tego wynika cały problem.
Dobre odpowiedzi „wypływają” z
postawy, w której jesteśmy silni, nic nie może podważyć naszego poczucia
własnej wartości, a jeśli ktoś tego próbuje to tylko nas to dziwi i śmieszy,
zaczynamy koncentrować się na tym, co jest „nie tak” z rozmówcą (bo przecież my
jesteśmy ok). Zachowujemy pewność siebie, zaczynamy dostrzegać słabości
rozmówcy (np. złośliwość, zazdrość, zły dzień…). Nasza reakcja niekoniecznie
musi być szybka, może być wypowiedziana ze spokojem, nie w pośpiechu. Nie
czujemy presji, żeby odpowiedzieć, a tym bardziej, żeby odpowiedzieć w sposób,
który pozwoli nam odzyskać twarz (bo jej nie straciliśmy!). Reakcja ta nie jest
przesadzona, bardziej wyważona (bo nie jesteśmy w emocjach). Mówiąc krótko
można świetnie poradzić sobie z nawet najgorszymi „atakami”, jeśli jesteśmy w
stanie idealnym!
Nazwij niewyrażone!
Co możemy zrobić, gdy pojawia się „kwas”? Z pomocą
przychodzi nam prosty model komunikacji autorstwa niemieckiego psychologia
Friedemanna Schulza von Thuna
Zgodnie z tym modelem, każda
wypowiedź i każdy tekst zawiera w istocie cztery rodzaje informacji (ma cztery
warstwy albo wymiary znaczeniowe). Po pierwsze, zawsze odnosi się do czegoś,
coś opisuje (fakty). Po drugie, ujawnia postawę nadawcy do tego, do czego się
odnosi (swoją perspektywę, odczucia, emocje…). Po trzecie, każdy komunikat zdradza
stosunek nadawcy do adresata. W końcu, po czwarte, każda wypowiedź i każdy
tekst czemuś służy – ma wywołać coś u odbiorcy. Zwykle pierwsza warstwa
(rzeczowa) wyrażana jest wprost za pomocą słów. Natomiast pozostałe trzy
(ujawniania siebie; stosunku do rozmówcy i apelowa) bardzo często wyrażane są
przez nas nie wprost (spojrzeniem, postawą, za pomocą aluzji). Zilustrujmy to
przykładem. Gdy upierdliwy wykładowca znęca się nad nami – wypytując, robiąc
złośliwe uwagi, krytykując – to, czego nie wyraża wprost to: zestresowanie
(warstwa ujawniania siebie), niskie mniemanie o studencie (warstwa stosunku do
rozmówcy) i chęć wywołania zakłopotania (warstwa apelowa). Te informacje to
swoista „strefa cienia” tej komunikacji. I zauważmy – najistotniejsza część
komunikacji (treść merytoryczna nie jest tu kluczowa!). To właśnie umiejętne
odniesienie się do tego, co niewyrażone wprost niesie ze sobą szansę na
rozwiązanie kłopotliwej sytuacji.
Co więc możemy robić, gdy ktoś
tworzy wokół nas ciśnienie, wprawia w zakłopotanie, obniża naszą wartość,
wprawia w poczucie winy itp.? Możemy odnieść się do tego, co widzimy, że dzieje
się z mówiącym („Jesteś strasznie pobudzony! Może przełóżmy tę rozmowę na
później!”) – czyli do warstwy ujawniania siebie. Możemy zwrócić mu uwagę na to,
jaką wyraża postawę wobec nas („Czy Ty widzisz we mnie wroga?”) – to warstwa
stosunku do rozmówcy. W końcu, możemy skonfrontować go z jego intencjami („Czy
Ty chcesz mnie onieśmielić?”) – czyli odnieść się do warstwy apelowej.
Rozumiesz? J Sprawdź te wskazówki. Zastanów się nad
ostatnimi rozmowami, które zakończyły się silnymi negatywnymi emocjami.
Przypomnij sobie wypowiedź, która Cię jakoś dotknęła albo zdenerwowała. Jak
mogłeś odpowiedzieć na nią lepiej?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz